Archiwum luty 2009


Refleksje
09 lutego 2009, 11:44

To był bardzo dziwny tydzień.

Na samym jego początku dowiedziałam się, że bycie w ciąży wiąże się z wieloma niespodziewanymi reakcjami. Otóż dowiedziałam się od osoby, na której mi bardzo zależy (i tak szczerze myślałam że jej na mnie również), że  mnie unika właśnie dlatego że jestem w Ciąży, bo się boi o mnie! Hmm, ciekawe podejście - nie powiem, smutno mi się zrobiło i to bardzo ...

Do tego wszystkiego doszły dodatkowe objawy. Nie mówię tutaj o problemach żołądkowych, bo do tego już zaczynam się nawet przyzwyczajać. Tak szczerze to chyba sama próbuję sobie wmówić że jest mi niedobrze, i to działa. Spytacie na pewno po co tak? Otóż przy pierwszej ciąży wszystko było super. Czułam się świetnie, ale i apetyt miałam doskonały. Co oczywiście odbiło się na wadze. I w pierwszych miesiącach przytyłam zdecydowanie za dużo. Więc pomyślałam, że jeśli tym razem będzie mnie zbierać na wymioty, to nie przytyję tyle. Na razie się sprawdza, choć jest to dziwne rozwiązanie.

Ale nie na tym polega mój problem. Doszły do wszystkiego bule brzucha. Zostałam więc uziemiona na najbliższy czas w  łóżku.

Boję się potwornie, żeby nic złego się nie stało. Zwłaszcza że niecały rok temu poroniłam. Łykam więc jakieś dziwne tabletki na podtrzymanie ciąży. Po nich jeszcze bardziej jest mi niedobrze. Ale cóż zrobić? Dziecko najważniejsze.

Szkoda mi tylko, że póki co nie mogę powygłupiać się z moim synem tak jak wcześniej. A chłopak nie rozumie co się dzieje. Ma dopiero 2,5 roku i  nagle mama zabroniła mu skakać po brzuszku (oczywiście dotychczasowa ulubiona zabawa), nie biega za nim, leży i z łóżka wychodzić nie chce, nawet gdy ciągnie się ją na siłę za rękę. Och, kocham tego mojego małego skarba, i naprawdę strasznie mi przykro jak muszę mu odmówić kolejnej zabawy. Może zrozumie więcej jak mi większy brzuszek urośnie. Kto wie...

Natomiast mąż stanął na wysokości zadania. Ponieważ mam leżeć, zaprosił w sobotę znajomych, wypił piwo, tak że ja musiałam skoczyć do sklepu na małe zakupki, po czym zasnął sobie na popołudniową drzemkę, przecież żona wszystko przygotuje na przyjście znajomych... W sobotni wieczór miałam serdecznie dość. Natomiast jak w niedziele obudziliśmy go o 11.00 to myślałam że chyba go spakuję i torby wystawię za dzwi. Raczył się obudzić z pytaniem na ustach: "Dlaczego budzisz mnie bez ciepłego rosołku i zimnego piwka?"

Spojrzałam mu głęboko w oczy, zarzuciłam "sam sobie przynieś" i na resztę dnia położyłam się do łóżka.

Po prostu nie ma to jak usłyszeć od osoby z którą w pewnym okresie życia człowiek związał się na stałe, w sytuacji kiedy jestem w ciąży, źle się czuję, i czekam na słowa otuchy taki tekst:

 "Z tobą to tylko same kłopoty. A może Ty już nie możesz mieć więcej dzieci"

Naprawdę, nic tylko spakować i wystawić torby za drzwi ...